Ostatnio jest wysyp książek o Korei Północnej. Nic dziwnego. Kraj ten nie znika z czołówek w gazetach i portalach informacyjnych. Kolejna książka, którą chciałbym wam zaprezentować jest nieco lżejszą lekturą na temat tego kraju. Do swoich rąk dostajecie opowieść na temat podróży pewnego Niemca po różnych zakątkach Korei Północnej.
Autor książki Christian Eisert pracuje jako komik i satyryk dla niemieckiej telewizji. Urodzony we Wschodnich Niemczech w 1976 roku, Christian uczęszczał do szkoły, która miała zaszczyt nazywać się „Szkołą Przyjaźni między Niemiecką Republiką Demokratyczną i Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną”. Nie wiem, czy w Polsce też były szkoły noszące ten tytuł, ale w NRD było ich podobno kilka. Autor w dzieciństwie nieraz słuchał w szkole o osiągnięciach bratniego koreańskiego narodu. Najbardziej utkwiło mu jednak w pamięci zdjęcie zjeżdżalni w kolorze tęczy w KRLD. To właśnie przez tą zjeżdżalnię rozpoczyna się cała historia…
Wiele lat później autor przypomniał sobie o tej tęczy i postawił sobie za sprawę honoru jej odnalezienie w Korei Północnej. Powód na wyjazd do KRLD dobry jak każdy inny. Razem ze swoją przyjaciółką, która pracuje jako fotoreporterka postanawiają pojechać do Korei Północnej na wycieczkę. W tym momencie oczywiście pojawia się problem – do KRLD dziennikarze nie mają swobodnego wstępu. Jak to bywa w takich sytuacjach, nasi bohaterowie nieco pokombinowali tak, żeby nikt nie wykrył, że pracują w mediach. Trzeba pamiętać o tym, że gdy jedzie się na wycieczkę do KRLD, to ktoś tam po drugiej strony używa Google’a aby was sprawdzić. Serio. Nie żartuję. Oczywiście pewnie nie we wszystkich przypadkach. W każdym razie, jakoś ich wizy zostały zatwierdzone i wybrali się na tygodniową wycieczkę we dwoje do Korei Północnej. No i oczywiście z przewodnikami koreańskimi.
„Tydzień w Korei Północnej” to książka podróżnicza, która w humorystyczny sposób próbuje pokazać doświadczenia zagranicznego turysty w KRLD. Jest to niemiecki humor, więc niekoniecznie wszystkie gagi będą nas śmieszyć. Autor oprócz swoich własnych doświadczeń przedstawiaj podstawowe informacje na temat Korei Północnej oraz podróżowania po tym kraju. Nie jest to przewodnik, ale luźne zapiski na temat tego, co zobaczymy w Korei Północnej i czego możemy się spodziewać po tym kraju. Momentami nieźle oddaje klimat podróżowania po KRLD. Uczucie paranoi i bycia podsłuchiwanym towarzyszy wielu turystom. Niektórych stała opieka przewodników irytuje, a innym wcale to nie przeszkadza. Myślę, że przemyślenia i odczucia autora często występują u turystów w Korei Północnej. Nasze postrzeganie KRLD powoduje, że często zastanawiamy się, co jest prawdziwe, a co ustawione (z tymi ustawakami to też nie jest do końca tak, że wszystko wokól nast jest wyreżyserowane. Jest to częste, błędne myślenie o podróży do KRLD).
W książce na pierwszy plan wybija się interakcja z dwoma koreańskimi przewodnikami – Panem Chungiem i Rymem. To właśnie rozmowy między dwójką turystów, a ich przewodnikami są najciekawsze i pełne humorystycznych sytuacji. Są także pełne różnych wpadek i nieporozumień kulturowych, które wydają się być w tym wszystkim najbardziej interesujące. Towarzyszka Christiana, w trakcie podróży wiele razy miała problem ze stałą obserwacją i ograniczeniami w poruszaniu się. Doprowadzało ją to czasem do szału i wyżywała się na swoim koledze, co też bywa czasem zabawne.
„Tydzień w Korei Północnej” to lekka i szybka lektura dla osób, które chciałyby poczytać coś mniej poważnego na temat KRLD. Nie ma tutaj długich tyrad na temat sytuacji politycznej w KRLD, praw człowieka, elit koreańskich i testów atomowych. Całość to głównie zapiski z rozmów między turystami i ich koreańskimi przewodnikami. Niektóre gagi nie do końca są zabawne i czasem padają suchary. Przynajmniej autor nie próbuje się lansować na jakiegoś wielkiego eksperta od KRLD, który „undercover” pojechał tam z „narażeniem życia aby odkryć sekrety tego kraju”. Tego tutaj nie ma i bardzo dobrze, bo już takich pseudo autorów na rynku jest paru. Myślę, że książek podróżniczych o KRLD będzie coraz więcej. Ważne, że ktoś publicznie mówi o tym, że do Korei można pojechać i może być to ciekawe doświadczenie. Bardzo mi się spodobały słowa autora na końcu książki: „Przy całej manii wielkości i nędzy, przy całym strachu i brutalności, ludzie w Korei Północnej żyją, kochają i śmieją się”. Często autorzy książek o KRLD zapominają, że żyją tam normalni ludzie, którzy się wcale nie różnią od nas aż tak bardzo…
Dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie książki do recenzji.