W Korei Północnej przez dekady rolnictwo bazowało na wielkich farmach, gdzie rolnicy pracowali w kolektywie, a wszystkie plony oddawano państwu, które je rozporowadzało według „potrzeb”. System ten, wielce niewydolny, powoli odchodzi w zapomnienie nawet w ostatnim „bastionie komunizmu” jakim jest Korea Północna.
Źródła z Korei podają, że w poniedziałek 27 kwietnia zostało ogłoszone rozporządzenie, które nakazuje zniesienie kolektywnych farm i przekazanie ziemi uprawnej w posiadanie małych jednostek rodzinnych. W tym systemie dwie lub trzy rodziny otrzymają pewną ilość ziemi, na której będą uprawiać rośliny. W ten sposób danym skrawkiem upraw rolnych będzie zajmowało się od 6 do 7 osób. Co najważniejsze, w ramach tego systemu będą mogły one zatrzymać 50% tego, co uda im się wyhodować. Dzięki temu będą mogli legalnie sprzedawać swoje plony na rynku i zarabiać pieniądze. Pozostałe 30% zostanie przekazane bezpośrednio państwu, a 20% władzom lokalnym. Nowy sposób pracy rolników ma obowiązywać od połowy maja.
System wielkich farm kolektywnych był nieefektywny głównie z tego powodu, iż rolnicy nie mieli żadnej motywacji do pracy. Bez względu na to ile pracowali, to i tak wszystko musieli oddawać państwu. Teraz w zależności od swojej pracy będą mogli zarabiać pieniądze, którymi będą mogli swobodnie dysponować.
Mimo to, system ten nie jest wcale nowy w Korei Północnej. Już od paru lat w niektórych prowincjach, eksperymentalnie, zezwalano rodzinom na uprawianie własnej ziemi i zatrzymywanie części plonów. Teraz nowa polityka zostanie wprowadzona na terenie całego kraju oprócz miast Sukchon i Nampo (nie wiadomo czemu akurat pominięto te regiony).
Reforma rolna jest jednym z sztandarowych projektów Marszałka Kim Jong Una, który od przejęcia władzy powoli wprowadza zmiany w, dotąd niezwykle nieelestycznej, gospodarce centralnie planowanej. Niektórzy eksperci uważają, że Kim Jong Un wprowadza reformy na wzór chiński, ale jednocześnie zaostrza swoje rządy, żeby sytuacja nie wymknęła się Partii spod kontroli.
Źródło: Chosun Ilbo